Witamina D3 – mało znane fakty

Nie ma wątpliwości, że przez Polskę przechodzi witaminowe tornado. Oczywiście, głównie chodzi o witaminę D3. Przypomnę tylko, że przed wydaniem pierwszej części Ukrytych Terapii, o witaminie D3 praktycznie rzecz biorąc niewiele się słyszało. Po ukazaniu się tej książki nastąpił prawdziwy wysyp sprzedawców suplementów z witaminą D3.

Nawet teraz, na wielu portalach, pojawiają się „odkrywcze” informacje na temat działania witaminy D3, które opisałem w Ukrytych Terapiach i w moich filmach już 10 lat temu. Jestem jednak mimo to bardzo zadowolony, że ta wiedza trafia pod medialne „strzechy”. Polacy zaczynają się suplementować, a więc stają się zdrowsi i to jest… piękne.

Po pewnym czasie jednak, praktyka wskazała, że suplement diety w postaci wit. D3 jakim jest cholekalcyferol, nie jest równy innemu suplementowi witaminy D3, sprzedawanego pod taką samą nazwą chemiczną. Wiele matek dzieci chorych na lekooporną padaczkę zgłaszało mi, że tylko po witaminie D3 Visanto liczba ataków padaczki u dzieci się zmniejsza lub dziecko nie ma ataków padaczki w ogóle. Tego typu doniesienia mam też od osób dorosłych. Skąd ta różnica, skoro chemicznie rzecz biorąc w każdym suplemencie jest taka sama substancja w postaci cholekalcyferolu? Tak więc, suplement nie jest równy suplementowi, nawet jeśli zawiera taką samą substancję. Ciekawe prawda?

Na rynku jest w tej chwili całe spektrum suplementów witaminy D3. Każdy ma prawo wyboru, ja tylko mówię, opierając się na doniesieniach wielu mam, jak działa witamina D3 Visanto. Niestety, z przerażeniem obserwuje wysyp różnego rodzaju „ekspertów” od witaminy D3. Ludzie rzucili się po witaminę D3 nie rozumiejąc tego, że jakkolwiek jest to bardzo bezpieczna witamina, to w pewnych warunkach może zniszczyć człowiekowi zdrowie, a nawet może spowodować przyśpieszone zejście śmiertelne. Najczęściej, choć nie zawsze, dochodzi do zwapnienia nerek czy zwapnienia zastawek w sercu.

Jest to spowodowane „wyścigami” dotyczącymi stężenia we krwi metabolitu jakim jest 25(OH). Nie widziałem jeszcze w przestrzeni publicznej, aby ktokolwiek zajął się tym, tak niesamowicie ważnym tematem. Jeśli chodzi o profilaktyczne, długoterminowe zastosowanie witaminy D3 podkreślam, że prawidłowym, bezpiecznym stężeniem tego metabolitu we krwi jest 40 do 70 ng/ml. NIE WIĘCEJ! Niestety, przestrzeń publiczna jest wypełniona wyżej wspomnianymi „wyścigami”, gdzie szczególnie mamy małych dzieci, z nonszalancją i z wielką dumą zawiadamiają, że : „my już mamy 450 ng/ml”. Czyli – idziemy po więcej! Nie wiedzą jaką straszną krzywdę szykują swoim dzieciom. Z tego co widzę, jestem jedyną osobą w Polsce, która o tym mówi. Jestem autorem dwóch filmów i opisów w trzeciej części Ukrytych Terapii, gdzie tłumaczę niebezpieczeństwo witaminy D3. Bardzo Państwa proszę, abyście poświęcili trochę czasu na zaznajomienie się z tą wiedzą i nie ulegali tej witaminowej modzie:

Jest wiele wystąpień, spotkań, konferencji dotyczących witaminy D3, gdzie można byłoby te tematy omówić. Niestety, nie jestem na takie konferencje zapraszany. Może według organizatorów mam za małą wiedzę na temat witaminy D3. Nie wiem.

Oczywiście, powstaje zawsze pytanie: „jaka jest właściwa dawka witaminy D3”. Po wielokroć powtarzam – nie ma czegoś takiego. Bardzo dokładnie opisałem to w trzeciej części Ukrytych Terapii.

Oczywiście, w przypadku infekcji, przez pięć dni można brać nawet i 300 000 jednostek tej witaminy dziennie nie obawiając się wysokiego stężenia metabolitu 25(OH). Dlatego, że w takim przypadku jest to działanie krótkoterminowe. Wiele lat temu, przy okazji wielu też moich wystąpień publicznych wypijałem pełną buteleczkę witaminy D3. Zawartość takiej buteleczki to około 1 500 000 jednostek cholekalcyferolu czyli wit.D3. Mówiłem wtedy, że jeśli na następny dzień nie przejedzie mnie autobus to…będę żył. Robiłem to wielokrotnie i jak widać żyje do dziś. Chodziło mi o pokazanie bezpieczeństwa witaminy D3, w krótkoterminowym jednorazowym jej podaniu.

Zdecydowanie najlepszą formą witaminy D3 jest ta wytworzona przez promieniowanie UVB światła słonecznego. Ta forma witaminy D3 wytworzona przez Słońce jest rozpuszczalna w wodzie! Podlega ona też pewnym mechanizmom kontroli jej metabolizowania. Z tego powodu nie ma żadnej obawy dotyczącej jej przedawkowania. Ta forma, najlepsza dla nas, jest wytwarzana tylko w samo południe. Rano i wieczorem, praktycznie rzecz biorąc, nasz organizm nie wytwarza w ogóle witaminy D3 pod wpływem Słońca, nawet w samym środku lata. Warunkiem koniecznym wytworzenia witaminy D3 w naszym organizmie pod wpływem światła słonecznego jest obecność pewnej frakcji cholesterolu na naszej skórze. Bez tej warstwy cholesterolu, to najlepsza dla nas witamina D3 wytworzona być nie może.

No i sprawa witaminy D3 oraz K2-MK7. Na temat relacji pomiędzy tymi dwoma witaminami jest również bardzo dużo nieporozumień. Tutaj z kolei, jest mój wykład na temat witaminy D3 oraz K2 – MK7, gdzie to wszystko wyjaśniam.

W moich książkach opisałem jaki jest niesamowicie duży wpływ witaminy D3 na możliwość wystąpienia nowotworów. Różnych. Szczegółowe dane podałem w pierwszej części Ukrytych Terapii. Odpowiedni poziom 25(OH), ten PROFILAKTYCZNY, spowodowałby zmniejszenie tempa występowania nowotworów nawet o 75%. Niestety, prawdę mówiąc, nikogo to nie obchodzi. Dlaczego? Dlatego, bo to jest tak proste. Masowa suplementacja np. Polaków spowodowałaby gwałtowny spadek nowotworów i innych chorób przewlekłych. Byłoby to też niezwykle tanie.

Natomiast, z uporem maniaka straszy się ludzi cholesterolem jako przyczyną zawałów serca często kończących się śmiercią. To nic, że cholesterol nie był, nie jest, i nigdy nie będzie przyczyną miażdżycy, która może zabić. Prowadząca do zawału tak zwana „blaszka miażdżycowa”, praktycznie rzecz biorąc, w swoim składzie nie zawiera w ogóle cholesterolu! To o co tutaj chodzi? Chodzi o sprzedaż trucizny pod nazwą – „statyna”. Nazywa się to „lek”, który jednak niczego nie leczy, ale jego producentom daje największe w historii farmacji zyski.

Jak widać, komuś coś się nieźle pomieszało ale, jak mówi stare powiedzenie – „jeśli nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo o co chodzi”.