Wygrać wojnę z nowotworem, nie tylko bitwę!

Polska jest cały czas w „ogonie” państw europejskich pod względem skuteczności leczenia nowotworów. Niestety, statystyki wskazują potężną indolencję rodzimej onkologii. Jest to niepokojące tym bardziej, że zachorowalność na raka (choć z roku na rok wciąż rośnie) nie jest jeszcze tak duża jak w innych krajach starego kontynentu.  W krajach o wysokiej stopie życia, jak np. w krajach Beneluxu zachorowalność jest wciąż o kilkadziesiąt procent wyższa niż w Polsce, ale już procent wyleczeń kształtuje się dokładnie na odwrót. Nasz kraj pod tym kątem plasuje się pod koniec listy wraz z Rumunią i Bułgarią. Dlaczego tak się dzieje? Czy mamy niedouczonych onkologów? Czy może brakuje pieniędzy na leczenie tej przerażającej choroby? Sytuacja ta daje pożywkę przeróżnym teoriom spiskowym, według których pewne globalne siły dążą do depopulacji świata. Tylko dlaczego zaczynają od nas? Czy jesteśmy tak słabi i zmanipulowani, że nie potrafimy już bronić własnego narodu?

Odpowiedź na powyższe pytanie nie jest prosta. Według mnie, olbrzymią winę za to ponosi bezduszny system medycznych procedur narzucany odgórnie lekarzom. Postępując według nich lekarz czuje się bezpieczny. Trochę tak jak żołnierz wykonujący rozkaz przełożonych – bezmyślnie, posłusznie i nie biorąc na siebie odpowiedzialności. Bo przecież taki dostałem rozkaz! To nie jest metoda, która sprawdza się w tak subtelnej i labilnej sferze życia jak opieka zdrowotna. 

Koncerny farmaceutyczne są po to, żeby zabezpieczyć interes ich udziałowców, a nie interes pacjentów. Rak to przeogromny biznes. Czy można lepiej, bardziej skutecznie i bezpiecznie leczyć chorobę nowotworową? Oczywiście, że tak. To dlaczego tak się nie robi? Dlatego, że całe państwa, z Polską włącznie, w zakresie medycyny są sterowane przez firmy farmaceutyczne. Dzieje się to przy pomocy „rąk” jakimi są przekupieni politycy i lekarze, a przekupienie ich jest banalnie proste. Cena jest różna. Od ok. 10 000 zł (regularnie) do (z tego co wiem) 14 000 000 zł , jednorazowo, kwoty takie odprowadzane są na prywatne konta. Czy ktoś z nich przez chwile pomyśli o zdrowiu społeczeństwa? Za takie pieniądze już się nie myśli… wykonuje się tylko polecenia „ z góry”.  

Czym charakteryzował się od zawsze dobry lekarz? Solidną wiedzą popartą wieloletnią praktyką, tzw. otwartym umysłem i inteligencją, która pomagała mu dopasować niestandardowe leczenie do niestandardowych przypadków. Ścisłe i bezrefleksyjne trzymanie się procedur jest dobre w fabryce, kiedy mamy do czynienia z nieożywioną materią, a nie w przypadku pacjenta składającego się z ciała i ducha. Każdy przypadek jest inny i każdy należy analizować na nowo, biorąc pod uwagę wiele zmiennych. W naszej służbie zdrowia natomiast podejście do pacjenta wygląda jak praca montera na fabrycznej taśmie. Oj, przepraszam są różnice. W fabryce jest jeszcze kontrola jakości. W naszej medycynie natomiast bardzo rzadko słyszy się o konsekwencjach prawnych dla lekarza, który odwalił „fuszerę”.

Procedury sobie, a z rakiem walczyć trzeba i można! Można też wygrać i to częściej niż nam się wydaje. Trzeba tylko zacząć leczyć przyczynę, a nie objawy. Takim objawem, z którym walkę nazywa się leczeniem jest guz nowotworowy. A przecież, owe guzy nie stanowią, ani istoty, ani przyczyny choroby nowotworowej. Zmniejszanie i zlikwidowanie zaś ich szumnie nazywa się wyleczeniem. Przyczyna natomiast wciąż nie zostaje wyeliminowana i po jakimś czasie znów dochodzi do głosu pojawiając się w postaci guzów. Jak to jest, że wielokrotnie po zastosowaniu JEDNEJ chemioterapii pacjent umiera. Jeszcze dobrze chorować nie zaczął, a już umarł. Przypadek? No przecież przed podaniem całkiem nieźle żył. Co zakończyło jego życie? Czy raczej… KTO? Kto weźmie odpowiedzialność za uśmiercenie tego człowieka? Uuppsss.. przepraszam… przecież zmarł w wyniku leczenia. Wszyscy są więc „rozgrzeszeni”… Jednodniowe leczenie, trzask prask i po wszystkim… wyleczony! Na stałe! A może jakieś odszkodowanko? W takim przypadku, za szczepionki odszkodowania są. Co prawda nie w Polsce, bo tutaj żadne zasady jak wiadomo nie obowiązują. No ale… w takim przypadku ten zwrot oznaczający „zabijanie” : „związek skutkowo – czasowy” jak najbardziej istnieje! No i? Ktoś słyszał, że jakiś koncern farmaceutyczny został oskarżony? Że przyznał się do zabicia człowieka? Czy ktoś w Kraju prawa i sprawiedliwości słyszał, żeby tacy mordercy byli ścigani z urzędu? Tak… będą się bronić, że w każdym leczeniu jest ryzyko no i, że… na taki zabieg pacjent podpisał zgodę! Czyli, to właściwie jego wina, że życie sobie skrócił. 

Świetnie, a czy za bardzo drogi wlew chemio – ”terapeutyczny” szpital pieniądze wziął? Wziął. A ponieważ tą jednodniową „terapią” zabił pacjenta, to czy kasę oddał ? Nie… nie oddał, bo… kasa musi się zgadzać. 

Aby skutecznie zwalczyć nowotwór należy podejść do problemu holistycznie, wielopłaszczyznowo. Należy odpowiednio zdiagnozować jego przyczynę i eliminować czynniki kancerogenne. Organizm należy przede wszystkim z nich oczyścić. Dopiero później zająć się walką z guzami, no chyba że są tak duże, iż uciskają narządy wewnętrzne zakłócając lub wręcz uniemożliwiając ich normalne funkcjonowanie. 

O większości tych metod i postępowaniu podczas choroby nowotworowej mówiłem i pisałem już wcześniej. Potrzeba chwili jest jednak tak duża, że postanowiłem zebrać je w całość i raz jeszcze przedstawić szerokiemu ogółowi – i pacjentów i lekarzy. Zapoznać się z nimi można nabywając 2 tom Almanachu – ZDROWIE  bez leków – Leczyć, aby wyleczyć. Oprócz artykułów wielu uznanych lekarzy Towarzystwa Lekarzy Medycyny Zintegrowanej znajdziecie w nim moje obszerne podsumowanie kompleksowych metod walki z nowotworami, opisujące właściwe podejście do leczenia tej podstępnej i złośliwej choroby.